niedziela, 11 grudnia 2011

Za chwilę dalszy ciąg programu

Ostatnio jestem dość często, co nie jest złe. Być od czasu do czasu wypada. Ale na czas jakiś się schowam. Składa się na to kilka powodów. Jeden z nich to głupota, z której muszę się wyleczyć wszelkimi środkami, bo w moim wieku być idiotą nie jest wskazane. Jak dotąd przedsiębrane sposoby nie zadziałały, więc radykalnie zmieniam terapię. Się biorę i odcinam, z założeniem, że tym razem się uda. Poza tym idą święta, trzeba biegać za mikołajem, którego przecież nie ma, czym tylko komplikuje się zadanie. Co do biegania – to za nim też trzeba trochę pobiegać, co może być trudniejsze od odrąbania nosa Rudolfowi. Skupię się zatem na prostych koniecznościach, praca, dom, dzieci, bigos, pranie, gimnastyka, zeszyt, rozciąganie. I jeszcze poczytać by wypadało. Że nie czytam, słyszę, że się ze mną nie pogada. No więc stanęłam przed ścianą z książkami w moim mieszkaniu. Książki od podłogi po sufit, każda jedna to wyrzut sumienia i kurz zapomnienia, dosłownie i niedosłownie. Wyciągasz jedną, a na głowę sypie się stos historii schowany między wierszami. Historii, którą trzeba odkryć, i tym też się teraz zajmę. To mnie przy okazji zajmie. I wszyscy będą zadowoleni. Wy też, tylko musicie poczekać, bo robota to niemała. Detektywistyczna wręcz. Ale dowiem się wszystkiego. A jeśli nie, to zmyślę.
Może jakie przerywniki będą, bo jak znam siebie, tak za siebie nie ręczę. I z tego też winnam się wyleczyć.

5 komentarzy:

  1. Chciałbym w tym miejscu wyrazić głośny i wyraźny sprzeciw(!) wobec zaprzestania, bądź też zawieszenia, działalności na tymże składowisku liter. W razie jego zignorowania nie zawaham się posunąć do najbardziej radykalnych, przyprawiających o mdłości i skręt kiszek kroków. Pragnę w tym miejscu zapewnić, że zachwianie równowagi pomiędzy dostarczaną do organizmu, a zużywaną do normalnego funkcjonowania ilością energii (poprzez odcięcie cotygodniowych dostaw), będzie najmniej odczuwalnym aspektem powyższej groźby.

    Masz Ty dziewczę lekkość pióra, więc pisz..

    Ps. Będę czytywał tego bloga dopóty, dopóki będą pojawiały się tu nowe wpisy. Nie zawiedź mnie.



    Cichy wielbiciel - M. Rutra

    OdpowiedzUsuń
  2. Rutro! (Rutrze?) Twój rozbudowany, pełen ekspresji i emocji oraz artystyczny niemalże sprzeciw wzbudził we mnie mnóstwo mieszanych uczuć. Przede wszystkim niekłamany strach przed śmiercią głodową, zaraz potem wstyd z powodu chwili literackiej słabości, a na końcu obawa, że możesz owo SKŁADOWISKO LITER (wspaniałe! podziwiam) opuścić. Z drugiej jednak strony musisz Rutrze (tak brzmi chyba lepiej) przyznać, że pisanie pisaniem, ale pozostałe zobowiązania się przez samo pisanie nie rozwiążą. W związku z powyższym ja wracam do pięknego piekielnego języka nie naszego, a ty możesz albo zacząć pracę naukową, albo pracę badawczą na temat "komunistka czy nie? oto jest pytanie". Na przykład. Możesz też pobiegać. Albo zarobić coś na giełdzie. Albo napisać wiersz. Coś mi się wydaje, że dałbyś radę sprawdzić się w każdej z powyższych czynności :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Owszem, masz rację. Pozostałe zobowiązania się przez samo pisanie nie rozwiążą. Z tym, że one również z nim nie kolidują. Nie możesz także zapominać, że zaczynając tę pisaninę zobowiązałaś się przede wszystkim zaspakajać czytelniczy głód gości. Tym samym będę w tym miejscu stanowczo oponował w nadziei na zmianę Twojego stanowiska. Ośmielę się ponadto stwierdzić, że pozostali czytelnicy podzielają me zdanie tudzież moja skrzynka w niedługim czasie zapełni się listami pochwalnymi w związku z tą inicjatywą. Toteż od poniedziałku (przyszłego) zaczynam biegać, zarabiać miliony, a może nawet kiedyś napiszę wiersz.
    A Ty? Parle moi!

    M. Rutra

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja do przyszłego tygodnia może odzyskam głos. Bo zaniemówiłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja powiem mniej literacko, bez słów wielkich... jak spróbujesz przestać pisać...to osobiście i własnoręcznie skalam twoje 4 litery mocą mobilizacyjna w postaci kopniaka!!!

    OdpowiedzUsuń