niedziela, 30 października 2011

Jest strasznie

Julia, lat sześć, zamienia się w czarownicę i celebrować będzie na polskiej ziemi zachodnie święto Halloween. Strach się bać. Nie tyle młodej wiedźmy, co nas samych. Egzorcystów. Wypędziliśmy z naszej polskiej natury ducha tradycji. Mamy przecież własny obyczaj, ludową kulturą poświęcony, przez poetów uwieczniony. Jak już chcemy bawić się strachem, róbmy to według rozpisanego w trzewiach pokoleń ceremoniału. Czyli Dziady. No, tak, wiemy, znamy. Było w szkole, jakiś Guślarz, motyle i baranki, ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie. Sprawdzian będzie. Z wiedzy o polskim jestestwie, z narodowej dumy, z poczucia przynależności. Wynik egzaminu poniżej przeciętnej. Po dziadach zostało nam tylko dziadowanie. Wolimy wkładać świeczki do wydrążonych dyń, przebierać dzieciaki w upiorne kostiumy i uważać się za pielęgnujących kulturę. Za chwilę zapomnimy, że wcale nie polską. Cukierek dla mody, psikus dla tradycji. Walentynki już się nad Wisłą zaaklimatyzowały. Prezenty przynosi święty mikołaj, nie gwiazdor. W zasadzie to nie powinien pojawiać się w Boże Narodzenie. Tylko czekać, jak zaczniemy ubijać indyki i odprawiać święto dziękczynienia. Jak łatwo zapomnieć o swoim rodowodzie. I jak trudno w zasadzie ten przykry fakt wytłumaczyć. Są dziwy w niebie i na ziemi, o których ani śniło się waszym filozofom. Naszym też.