niedziela, 21 sierpnia 2016

nie śnij. żyj

- Smutne twoje słowa, smutna ty - mówi on.
- To nie ja - odpowiadam. - To sny. Przychodzą, dzieją się same. Zwykle ich nie rozumiem, tylko próbuję złapać w słoik. Potem patrzę przez szkło, chucham, przecieram, lecz to niewiele pomaga - są niewyraźne, niewytłumaczalne. Dlatego przy próbie spisania wychodzi rozlana struga słów, którą - wobec braku przejrzystej struktury - oddaję tak, jak do mnie przychodzi, nieuporządkowaną, wolną od wszelkiej dyscypliny, językowo rozproszoną. Sceny, obrazy, zdarzenia nachodzą na siebie płynnie, lecz bez widocznej celowości. Być może smutek, o którym mówisz, jest wypadkową tej bezkształtnej konstrukcji. Pozorny brak logiki przypomina przygnębienie, lecz to mylne skojarzenie. Trzeba patrzeć głębiej. Bo gdyby spisać te sny poprawnie, pod dyktatem gramatyki, czytałbyś je jak zeszyt dziesięciolatka:

To jest łóżko. Łóżko zostało mi zabrane. A to suknia. Suknia ma dwa kolory: biały i czerwony. W łazience ja i ojciec. Ojciec robi pranie, ja kupę. Wycieczka do miasteczka. Całuje mnie dziewczyna, a mi głupio.
W snach są treści, których słowa nie oddadzą. Między nimi kryje się więcej. By to dojrzeć, trzeba zamydlić szkło, przez które się patrzy. Rozumiesz?
Cisza. Myślisz. Po chwili, która mogła być minutą lub miesiącem:
- Jedyną szczerą odpowiedzią będzie: nie wiem. To zbyt abstrakcyjne. Ale sądzę, że sny zaprowadzą cię donikąd. Nie śnij. Żyj. Życie jest piękne.