środa, 3 lipca 2013

Z cyklu: znalezione. powrót.

toczą się koła po
nierównej drodze
spojrzenie łamie się na
szybie dla tej godziny
między cudzym a swoim
chaosem

zwyczajny powrót w zwyczajną
niedzielę a jednak było
warto patrzeć w oczy
(zadziwiające jakie myśli
mogą przyjść do głowy
w autobusie)

bo swoje i cudze
wydarte jest istnieniu
liczy się tylko ta droga
niby wśród drzew a jednak
w szczerym polu choć
sklepienie nie przytłacza

w zamknięciu trudno zapomnieć
jaki zapach ma letni wieczór
co jedynie oddala się ku
zatartej linii widnokręgu

tu i tam to tylko
dwa punkty nieskończenie
małe a cała reszta
dokoła niby pory roku
zaczyna się i krzepnie

ludzie śpią nikt nie widzi
że coś w każdej sekundzie
odsuwa się w przeszłość

nieważne gdzie wysiadać
tu albo tam bo są
rzeczy mało ważne
to co zmierza do
przeznaczenia
ciągle krąży drży rozpływa
się tuż za zachodem

a jednak niepokój
w tym spojrzeniu odkryty
jak pestka zakazanego owocu
którą poraził dzień
niespodziewanie jak czyjaś
ręka na ramieniu
na ostatnim przystanku
w małym mieście
gdzie wszystko ma swój koniec
i początek

Powyższe słowa mają kilka lat. Nie są moje. Autor uwiecznił je odręcznie. Niebieskim długopisem. Zatytułował: Powrót. Myślę, że nie będzie miał mi za złe umieszczenia ich tutaj. W końcu to prezent, urodzinowy nawet. Z czasów, gdy rzeczy mało ważne stanowiły zbyt wiele.
Nadal uważam, że to najpiękniejsza i najmądrzejsza rzecz, jaką kiedykolwiek otrzymałam. Wówczas nie potrafiłam stosownie podziękować. Czynię to teraz.