Dotarła,
choć z zupełnie innej bajki. Można jeszcze otrzymać coś za nic. Ze zwykłej chęci
czyjegoś uśmiechu.
Laurka jest
pokaźna w rozmiarze. Technika wykonania niewyszukana, lecz stan artystycznej kreacji
usprawiedliwia wszelkie ułomności warsztatu. Poza tym ten, który tworzył wie,
że siła wszelkich znaków, nawet świętych, zaprzepaszczona. Bo pada. A w deszczu
wszystko płynie. Nawet miasto moich twoich ich snów. Ważne więc, by zachować. Pamięć.
Transfuzję wyobrażeń jego jej ich naszych. Metafory, metafory. To taka sztuka
zestawiania słów. Jak Joozek, który przez deszcz w oczach stał się Juzkiem. Pomiędzy
słowa wbił się byk. Ale z pewnością nie to jest przyczyną. Tylko wstyd, że nie
kojarzymy, że pamięć po wojnie utnie się, przemieli na proch. Not again. Wstyd za system. Za chaos. Za kontrolowany. Białe
krowy, znak odnowy głów. Taki żart, sfera życzeń.
Dziel na
pół. Tańcz. On śpiewa, to jego akwarele. Nie moje, nie. A niebo, niebo gra. Jeśli jest.
Ale i
tak warto żyć. Nie raz, nie dwa, nie trzy. Niczego nie będzie żal. Bo to, wbrew
pozorom, bardzo pozytywny wpis. I laurka też taka. Wesoła, rozrywkowa. Jak prze-niebieski
czas jej powstania. Tylko gdzie ja ją teraz powieszę. W ramy się nie mieści.
Dziękuję.
Tak, wiem, miało nie być zdjęć. Ale inaczej większość z zaglądającej tu mniejszości nie odnajdzie ani pół czytelnego słowa.