I
oto można stracić coś, czego się nie miało. Złudzenia. Chowane po kieszeniach
jak cukierki na potem. W naiwnym cieple skóry stopiły się w brudną ciecz
zawodu. Ściekają jak łzy infantylną powierzchnią ubraną w strukturę lolity. Skończ,
mała, to nie tak. Nie fikaj bezładnie nogami. Już dawno urosłaś na tyle, by zmarszczyć
wiarę w bezinteresowność. Nie gładź spódniczki, tu nie o dziecięcą idzie prostotę.
Zabawa kryje się pod plisami. Tym jesteś dla kumpli w piaskownicy. A jeśli już –
dobrze – jeśli z kimś zechcesz brnąć w tę grę w bycie, to cię wyśmieją lub
dziwką małą okrzykną. Dziewczynka z prowincji na mieście. Nie zna zasad
ciuciubabki. I zwykle przegrywa. Kręci się w kółko, tnie dłońmi na oślep
powietrze. Stęchłe od drwin.