W obliczu doświadczeń ostatnich kilkunastu tygodni czuję się zobowiązana spisać parę
cennych uwag, dotykających pewnej strefy, w jakiej dane jest mi dość aktywnie się
poruszać. A mianowicie: kibicowanie. Czynność, tudzież towarzyszące jej
elementy, które znane są chyba wszystkim rodakom. Tyle, że ja nie o takiej,
swoiście polskiej, przywiązanej do fotela vel baru filozofii dopingowania
prawić będę. Jak już się za coś brać, to przyzwoicie i bez tak zwanej lipy. To,
w moim konkretnym przypadku, prowadzić może do naprawdę różnych konsekwencji,
dlatego też, może nawet dla siebie samej, posegreguję dotknięte i posilę się o próbę
wniosków. Z naciskiem na próbę.
Zanim
zacznę - trochę wspomnień. Istotnych, gdyż tworzących genealogię tworu, jakim
jest Klub Kibica. Jedno z nich odsyła do pewnego masowego biegu i konieczności
wspomożenia weń reprezentacji ulicy Miłej. Na Miłej miło jest, co miały
unaocznić przygotowane specjalnie na występ miłych panów plakaty i przemiłe
panie, owe plakaty dzierżące. Miałam wówczas pierwszy raz do czynienia z funkcją
Szefowej Klubu Kibica. Na drodze kariery zawodowej w owej profesji stanęła mi
zazdrość. Postanowiłam znaleźć się po drugiej stronie mocy, bynajmniej nie z
żądzy posiadania własnego Klubu Kibica, a zgoła innych, ważkich względów. Tak się
składa, że zadano mi niespełna dwa dni temu pytanie, z jakich konkretnie. Aż
trudno uwierzyć, ale plątałam się odpowiadając. Bieganie jest od dłuższego
czasu tak integralną częścią mojej biografii, że przekonana byłam zadowolić
rozmówcę obfitą i wyraźną odpowiedzią. Nie jestem jednak pewna, czy tak się
stało. W każdym razie, wracając do tematu – kolejne wspomnienie związane z kibicowaniem
jest tym przyjemniejsze dla mnie, że na moją pomyślność w sportowych zmaganiach
obliczone. Pamiętny dziewiczy bieg i rosyjskie igristoje z truskawkami w plastikowych szampanówkach na mecie. Dla takich
chwil warto wiele. Stan błogości, samozadowolenia i wdzięczności zawodnika
oblanego od stóp do głów satysfakcją Klubu Kibica jest podstawową lekcją, jaką każdy,
kto chce w pełni profesjonalnie dopingować innych, winien odebrać. Mając ją w
pamięci aktywowałam niedawno swą działalność wspierającą czynnych sportowo, a ściśle
jednego czynnego sportowo. I oto, co się nasuwa po kilku razach praktyk w tym
zakresie:
1.
Przede wszystkim musisz wierzyć w Zawodnika. Niezależnie od tego, czy jest zaawansowanym
amatorem czy też startuje w maratonie rolkowym a zwykle jeździ na rowerze.
Twoja wiara jego siłą, więc dobrze się zastanów, czy starczy Ci jej do mety.
Jeśli tak, to w porządku. Jeśli nie – patrz punkt drugi.
2.
Kłam. Ile wlezie. Działa tu zasada celu uświęcającego środki. Na pewno wygrasz,
pogoda dopisze, tyle wody ci wystarczy, będzie dobrze. I niech głos ci nie
zadrży. Nic bardziej nie pomaga Zawodnikowi, który i tak wie swoje. Taka gra.
3.
Niech cię nie zmyli nazbyt luźne, wręcz niedbałe nastawienie Zawodnika na
chwilę przed startem. To metoda wyparcia, uszanuj to. Udawaj, że tego nie
widzisz, a już pod żadnym pozorem nie czyń z powyższego obiektu delikatnej choćby
ironii. Tym razem sobie odpuść.
4.
Z powyższym jednakże związana jest pewna konieczność. To ty musisz zachować trzeźwość
umysłu, gdyż z pewnością Zawodnikowi jej zabraknie. Zabierz batoniki, stoperan,
sprawdź trasę dojazdu, pilnuj godziny startu i Zawodnika w jej okolicy (to jest
ten moment, kiedy możesz przestać lekceważyć jego lekkie podejście do sprawy).
5.
Zaangażuj do Klubu Kibica jak największą ilość członków. W kupie raźniej, a i
czas między startem a metą można sobie w ten sposób uprzyjemnić. Wszelkie chwyty
dozwolone, licz na fantazję współtowarzyszy, ale na wszelki wypadek przygotuj
arsenał uprzyjemniaczy.
6.
Sprawdź sprzęt uwieczniający, naładuj baterie w aparacie, uaktualnij program
antywirusowy. Bo jeśli nie, to zamiast wdzięczności Zawodnika otrzymasz coś
zgoła odmiennego. W takich razach nie ma sentymentów.
7.
Przygotowania do startu wymagają poświęceń. Odśwież talenty plastyczne. Szanujący
się Klub Kibica posiada odpowiednie umaszczenie – godła, flagi, sztandary. Noś
je godnie, w końcu jesteś dumny z Zawodnika. Niech wszyscy to widzą.
8.
Ważnym detalem życia Klubowicza jest konspiracja. Element zaskoczenia odgrywa
ważną rolę w wyniku, jaki osiągnie Zawodnik. Jeśli więc sytuacja tego wymaga –
na przykład trwa tajne posiedzenie Klubu - możesz Go nie wpuścić do domu. Strategia
to strategia.
9.
Decydując się na utworzenie Klubu Kibica musisz zdawać sobie sprawę z faktu, że
Zawodnik bardzo szybko się od niego uzależnia. Najbardziej drastyczną wypadkową
może być jego zagubienie w świecie bez Klubu i, nie daj Boże, rezygnacja z
zawodów, gdy Klub nie jest w stanie zaprowadzić go za rękę na linię startu.
Rozmawiaj z nim zatem, tłumacz, przedszkolakom też trzeba wyjaśniać, dlaczego
mamy nie zostają na leżakowanie. Co nie znaczy, że nie są z nimi duchem.
10.
Pamiętaj, że prócz celów altruistycznych ty też musisz odnieść jakąś korzyść z
kibicowania. Baw się świetnie. To nie powinno być zbyt trudne biorąc pod uwagę
fakt, że to nie ty za chwilę będziesz zdzierać się na trasie. Ważne, by
kibicowanie przynosiło ci niekłamaną radość. Licz się jednak z tym, że inni mogą
widzieć twój zapał inaczej. Nie wszyscy rozumieją, co znaczy zrobić coś dla
kogoś bezinteresownie. W zasadzie mało kto to rozumie. Ważne, że ty to wiesz.
11. I ostatnie. Jeśli już chcesz coś ugrać na
kibicowaniu, to jest tym nadzieja. Że, być może, kiedy sam staniesz na starcie własnych
zmagań, znajdzie się ktoś, kto stanie tam obok ciebie z wiarą, której Tobie wówczas
zacznie brakować. I będzie mieć batoniki.