sobota, 21 lipca 2012

ucieczka z ostatniej lekcji

Przez moment byłam znów dzieckiem. Rozbawionym małolatem skaczącym w kaloszach po mokrym piachu. Dziewczynką, co chciała być chłopcem. Rozhuśtaną formą bezkarności. Przez moment nie było problemów ważniejszych niż siusiu i wyścigi w opróżnianiu kubka. Liczyły się tylko chwytane w locie uśmiechnięte oczy. Rozmowy o rzeczach, które niczemu nie służą. Bo nie muszą. Zgadywanki i tańce w nierytm. Gąski, gąski do domu. Patyczek i dziurka.
Na moment zsunął się plecak codziennych bied. Wypadł piórnik z poukładanymi według wzrostu ołówkami. Rozsypały się i nie trzeba było ich zbierać. Przyjemna lekkość barków. Całkiem miło.
Dlaczego piaskownica nie może trwać wiecznie? Jak tylko z niej wyjść, obręcz zaciska się w dobrze znany, markotny ból. Tam, wysoko. W okolicy serca i jaźni.