Na
początku było słowo. Słowa nie są tylko. Słowa są aż. Kolory rzucane przez nie
na płótno potrafią stworzyć coś dobrego, coś ciepłego, zgoda. Lecz ze słowami
należy się liczyć, bo niepoliczone rozbiegają się po placu zabaw. Obsypują
piaskownicę, obsiadają huśtawkę. Myślą tylko o harcach. Przestają znaczyć
swoje, blakną i tracą istotę. Potem ciężko je zebrać do kupy. Sensownej i
pierwotnej. Potem trzeba tłumaczyć i przepraszać, nawet, gdy nikt nie jest
winny. Zawsze ktoś jest winny.
Wietrze
-
Nie
można ranić oczu widokiem błędu bycia sobą. Bardziej boli brak widoków. Ból ten
nienazwany jest, wynika z nie wiadomo czego. Więc nie ma czego wybaczać. Przedziwne
uczucie.
Brak
realności. Nie tak trudno go doświadczyć, dotknąć. Przez moment, krótki,
oszukany moment się zdarza. I nie jest o pogodzie. Jest o niczym. Tyle tego
niczego, aż drżą fundamenty pojmowania abstrakcji. Ale nikt nie zatrzyma dla
nierealnej chwili świata. Chmury ciekną nadal, ciała niebieskie obracają się
bez zgrzytu bez ustanku. Przeciągasz się z błogiego snu, otwierasz oczy – i
widzisz odarcie ze złudzeń, choć były ciepłe i miłe w dotyku. Szarość dymi jak
dymiła, codzienność jest jak zwykle. Pytanie – dlaczego nie można dłużej spać?
Zaciskasz powieki, starasz się jeszcze trochę pośnić.
Starać
się można. Postarać. Tyle, że uczciwie, a to trudne. Tchórze uciekają od
wysiłku. Tłumaczą to własną beznadzieją. Proste, tandetne, słabe. Postarać.
Nowy słownik
pojęć.
Wietrze
-
Włączony
mózg nie jest groźny. Straszniejsze jest wyłączenie. Dziura wypalona enterem
piecze solą.
Retrospekcje.
Nikt ich nie pojmie. Nie można pojąć siebie, przyjdzie taka chwila, że nie
zrozumiesz nic. I wówczas jesteś przegrany. Musisz się poddać. Nie ufaj
niczemu. Tym bardziej faktom.
Strach.
Nie bój się. Przynajmniej o tym nie myśl. Szklana mantra: wszyscy jesteśmy
uparcie sami. Ale potrafimy samotnieć w stadzie, w zasadzie nie potrafimy
inaczej. Tak nas uformowano. Miejsce dla znajdzie się zawsze, jeśli poodkurzać
kąty. Jeśli. Pytanie, czy nas na to stać, czy mamy dość siły. Przelatujesz
przez rozłożone ramiona, rozpięte palce. Uważaj, łapacze wiatru w końcu
zrezygnują.
Kolory.
Biały to wdzięczność. Za zachwyt. Niebieski – szacunek. Za szczerość. Zielony –
strach i nadzieja. Czerwony – niedosyt. Bursztyn – kto odgadnie bursztyn?
Paleta kredek. Namaluj. Stwórz. Laurkę dla i z radości.
Ambiwalencja.
Boimy się, ale brniemy w niemożliwe. Czy dlatego, że podskórnie wyczuwamy
bliskość, czy może jesteśmy desperatami? Jesteśmy pogubieni, wietrze. Bez
wyjątku.
Na
każdą ranę jest plaster. Trzeba tylko wiedzieć, jaki. Zabawa innymi? Wszyscy
dla mnie, ja dla nikogo? – na krótko. Dłużej niż chwilę nie wytrwasz. Krótką,
oszukaną chwilę. Poczujesz nieprawdę. Dobro ogrzewa się tylko przy dobrze.
Skoro mu ciepło, nie może być zmyślone.
Może
się rozbiega. Może się rozwieje. Marzenia. Nadzieje. By zobaczyć coś. Coś ponad
nic. Myśl. Mrugaj, mrugaj usilnie. Może zobaczysz.
Dzień, noc. Jasność, ciemność.
Słońce, chmury. Wieje, szumi. Cisza, krzyk. Kobieta, mężczyzna. Paradoks.
Jesteś
czy starasz się być?
Wietrze