Sporo
gadam, tudzież piszę, co implikuje konieczność pilnowania logicznej ciągłości
między słowem a czynem. By nie zostać posądzonym o niekonsekwencję, trzeba
odznaczać kolejne punkty na liście nowych doświadczeń. Tym oto sposobem U. stawia
sobie ciągłe wyzwania i czyni to na forum. Pod pozorem ślepej popędliwości
kryje się jednak przemyślany projekt aktywności wszelakiej. Ci, co posądzają mnie
o gwałtowny ekshibicjonizm stają się integralną częścią programu. Z reguły
tylko w kontekście odbioru spodziewanego raportu z założeń, bywa jednak, że dzięki
Nim realizuję pewne obrane kursy. Tak, jak wczoraj. U. weszła do lasu dzierżąc
mapę. I kompas. Ale proszę o zachowanie spokoju i wyzbycie się przerażenia.
Weszła i wyszła, nie zjadły jej dziki, nie wchłonęła Buka, dezorientacja nie
pochowała na leśnym cmentarzu zagubionych. Powód jest oczywisty – nie poszła U.
tam sama i nie poszła nocą. I jeszcze poszła, nie biegła, choć na ten temat
można polemizować.
Reprezentacja Mickiewiczów w składzie: Pani Kapitan Ale O Co Chodzi, Pan Nawigator Irytator oraz Pani Obrażona Bo Tak zakończyła pierwszą wspólną przygodę sukcesem, bo wieść niesie, że miejscem w pierwszej piątce. Zdumienie tym faktem niech podkreśli okoliczność, iż drużyna nasza podeszła do sprawy kompletnie nieprofesjonalnie, dzięki czemu jednak nabyła doświadczenia, czego NIE robić, udając się na rajd na orientację. Wnioski te starałam się sumiennie spisać, jeśli coś pominęłam – proszę o sugestie na piśmie w nieprzekraczalnym terminie kolejnego karkołomnego pomysłu na udział w podobnej imprezie.
Reprezentacja Mickiewiczów w składzie: Pani Kapitan Ale O Co Chodzi, Pan Nawigator Irytator oraz Pani Obrażona Bo Tak zakończyła pierwszą wspólną przygodę sukcesem, bo wieść niesie, że miejscem w pierwszej piątce. Zdumienie tym faktem niech podkreśli okoliczność, iż drużyna nasza podeszła do sprawy kompletnie nieprofesjonalnie, dzięki czemu jednak nabyła doświadczenia, czego NIE robić, udając się na rajd na orientację. Wnioski te starałam się sumiennie spisać, jeśli coś pominęłam – proszę o sugestie na piśmie w nieprzekraczalnym terminie kolejnego karkołomnego pomysłu na udział w podobnej imprezie.
Pierwsze.
Przede wszystkim uważnie przestudiuj regulamin. Lub przynajmniej się z nim
zapoznaj. Optymalnie będzie, gdy zabierzesz go ze sobą w trasę. Może się
okazać, że jest on na przykład kartą startową lub zawiera niezbędne informacje,
dzięki którym zawodnicy zorientują się, jak / jakich szukać punktów
kontrolnych. Jak się bawić, to dobrze wiedzieć, w co.
Drugie.
Regulamin jest ważny, ale czekolada też. Bez niej tylko płacz i zgrzytanie
zębów.
Trzecie.
Nie trać czujności. I współpracuj. Czasem 11 to 12. A bywa, że 80. Z bystrym
zespołem znajdziesz więcej różowych strzałek, niż to przewiduje mapa. Ale i tak
nigdy nie będziesz pewien, co urwał i ile pasków ma kryptobrzoza.
Czwarte.
Dla czytelników spoza kręgu wtajemniczonych: nie próbujcie zrozumieć trzeciego.
Piąte.
Nie polegaj na innych. Inni mogą być z lekka – czy to z powodu chronicznego
deficytu snu, czy też wrodzonej cierpkości obycia – nieczuli na twą potrzebę
pokierowania. Umiejętność czytania mapy czy obsługi kompasu naprawdę się w
takich momentach przydaje…
Szóste.
Nie ufaj nikomu. Ani sobie, ani innym zawodnikom, a już w ogóle budowniczym
trasy vel. organizatorom.
Siódme.
Nie pozuj nazbyt śmiało. Paparazzi są wszędzie. Jeśli jesteś osobą publiczną (a
w dobie wspomnianego wyżej ekshibicjonizmu każdy jest osobą publiczną) łono
przyrody nie uchroni Cię przed kompromitującymi zdjęciami.
Ósme.
Nie zakładaj butów, które: przeszły już na drugą stronę / są nazbyt / lub
niezbyt. Zbagatelizowanie tej rady może największych wojowników przyprawić o
zrzędzenie.
Dziewiąte.
Jeśli nie jesteś zespołem samym w sobie, czyli jednoosobowym, przed wyjściem z
domu wyłącz wszelkie wizje, rozważania, podszepty, wywietrz z głowy posenną
burzę myśli. Przyczynisz się w ten sposób do szczęścia, a przynajmniej
zadowolenia wędrującej wespół z tobą drużyny.
Dziesiąte.
Jeśli liczysz, że natura łagodzi obyczaje, możesz spotkać się z rozczarowaniem
podobnym temu, które czułeś, gdy babcia po raz pierwszy nie stanęła po twojej
stronie w starciu z rodzicami. Nie wszystko zrozumiesz, nie wszystkich
przewidzisz. Być może właśnie w lesie zobaczysz ukryte zło. Pierwotne instynkty,
zwierzęcy egoizm, z którymi rodzi się wszystko, co żywe. U niektórych giną wraz
z pasowaniem na pierwszaka, większość uczy się całe życie zamieniać je na
altruizm lub choćby życzliwość. Dzikość lasu, pomruk fal lub po prostu większa
dawka świeżego powietrza może owe
wieloletnie starania zniweczyć w kilka sekund. Uratować może cię wtedy
tylko spokój, puszka piwa lub - ostatecznie - nagłe i chwilowe odłączenie się
od grupy w celu zmęczenia organizmu. Każde wzburzenie najlepiej usunąć wraz z
potem.
Powyższy
dekalog powstał na bazie autentycznej przygody, a wszelkie podobieństwa do osób
i zdarzeń są zupełnie nieprzypadkowe.
I
jeszcze: jeśli, na podstawie lektury tegoż ktokolwiek jest skłonny uznać
przygodę Mickiewiczów za mało udaną, to zalecam z ową skłonnością walczyć jak z
dewiacją. W mojej osobistej interpretacji było... owocnie. W doświadczenia różnej
maści.