To
ty? Co słychać? Kopę lat! Naprawdę tak długo nie dzwoniłem? Jak to leci. Masz
już zmarszczki? Żartujesz. Nadal mamy po dziesięć lat. Że co? Ja na pewno? Nie
rozumiem.
Słuchaj,
tu jest tak zimno, u ciebie wciąż burza? U mnie tylko Brexit. Poza tym czasem
wieje. Jak wtedy, gdy miał być koniec świata, choć wcale nie był. Pamiętam, mówiłaś.
Musiałem po swojemu, jak to ja.
Żona?
Nie. Po co? Ale nie jestem sam. Trzeba do kogoś mówić, bo jak inaczej?
Co
robię? Siedzę w barze. Tu się tak siedzi. Nie trzeba sprzątać, no i wolę hałas.
Zagłusza pytania. I poznałem tak piłkarzy. Nie znasz się na piłce... Tu trzeba
się znać. To prawie tak ważne, jak kurs funta.
Jak
jest? Jest dobrze. Szybko. Pasuje mi. Tylko czasem… Pasuje.
Powrót?
Nikt nie woła. Już raczej polecę z wiatrem gdzieś dalej. Do Australii na
przykład. Lub Nowej Zelandii. Tam jest pięknie. Egzotycznie. Bez starych
kościołów i przynależności.
Przypomniało
mi się, jak pisałem listy. Zabawne, prawda? Bezsensowne drapanie kartek. Przecież
można zadzwonić. Wtedy się nie dało, ale teraz można. No przecież dzwonię. Że rzadko
– to względne. Ważne, że pamiętam.
Trzymaj
się. A gdybym zapomniał - wszystkiego najlepszego. I w przyszłym roku też.