Idziemy dziś głosować. Po to, by było nam lepiej. W co oczywiście nikt nie wierzy. Dzielimy się więc na tych, co nie oddają swojego głosu, ponieważ to i tak nic nie zmieni oraz na tych, którzy uczestniczą w zbiorowej fikcji twierdząc, że tylko w ten sposób możemy doprowadzić do poprawienia czegokolwiek. Że, żądając czegoś od innych, musimy być wymagający wobec siebie, a więc wstać z leniwej kanapy, zaprowadzić swoją dłoń do urny i postawić krzyż na biadoleniach narodu. I to jest zarodek oszustwa, bo doskonale zdajemy sobie sprawę z faktu, iż to jedna wielka brednia, masowa mistyfikacja. Czyli okłamujemy samych siebie na starcie, zanim jeszcze podejmiemy decyzję o tym, że zasadzimy swoje drzewko w obywatelskim lesie hipnozy i oddamy głos bez jakiejkolwiek ceny na niechciane rządy.
Kłamstwo. W zasadzie po co nam ono? Media nas okłamują, politycy mamią, bliscy nie są wobec nas szczerzy. Po jaką cholerę? Czy nie byłoby przystępniej w odkłamanym świecie? Jaki mamy cel w ukrywaniu prawdziwych intencji? Że niby kłamstwo to mniejsze zło? Jest bezpieczniejsze od nie najciekawszej prawdy, chroni, tak? Pytanie, kogo. Czy tych, których w dobrej wierze nabieramy, czy nas samych? Właśnie, może tak dalece wykształciliśmy się już w sztuce konfabulacji, że nie odróżniamy łgarstw serwowanych innym od tych, którymi karmimy siebie. I sami wierzymy w to, że lubimy czy kochamy coś, co zupełnie nam nie jest po drodze. Może należałoby uciąć ów chory krąg, posłuchać własnych potrzeb, stworzyć indywidualny naprawczy program wyborczy. I zacząć od nowa, na czysto, bez ściemy. Tylko jak wyjść z tej matni fałszu, w której taplamy się tyle lat. Toaleta musiałaby być drastyczna, z użyciem silnego strumienia egzorcyzmów. Święcona woda na opętanie hipokryzją – przyznanie się do błędu. A to już trudne, zbyt trudne dla wielu z nas. I tak trwają kolejne kadencje kłamstw, bo któż odważyłby się na takie oczyszczenie.
Niedziela to dobry czas na wybory. W niedziele dochodzi do przełomów, może spróbujcie? Zaraz po śniadaniu i odwiedzinach w lokalu wyborczym.