Stojąc na szczycie ma się wrażenie, że to, co na dole traci znaczenie. Perspektywa władzy, zmiana skali i rozmiaru. Teraz ja jestem górą, mogę skorzystać z tej krótkiej chwili przewagi i się pomądrzyć. Jak Kordian na Mont Blanc. Jam jest posąg człowieka na posągu świata!
No ok, nieco mniejsza górka i nieco mniejsza improwizacja, ale jaka podniosła. W zamyśle. I w kontekście osobistej sztuki rzecz jasna. Jak już się wdrapało na wyżyny, to się i na nie wzniesie. I pofilozofuje.
No ok, nieco mniejsza górka i nieco mniejsza improwizacja, ale jaka podniosła. W zamyśle. I w kontekście osobistej sztuki rzecz jasna. Jak już się wdrapało na wyżyny, to się i na nie wzniesie. I pofilozofuje.
Wieje. Trochę utrudnia to zadanie. Zasapany myśliciel bardziej zajęty skostniałymi paluchami, niż segregacją idei.
Zimno kurczę.
Wiatr się chichra do rozpuku. Wygwizdał górnolotne zapędy. Szyderca.
Dobra, olać. Dziś się nie uda. Pogapię się.
Podglądanie innych może mieć dwie konsekwencje: albo odciąga od własnych spraw, albo na zasadzie porównań o nich przypomina. Gdy patrzysz na koniec czyjegoś świata chcesz być tym mądrym i palec podnosząc w ewangelickim uniesieniu wygłosić: Poczekajcie! Powstrzymajcie czarne skrzydeł myśli! Ale cokolwiek powiesz będzie to bełkot nierozumny, czcze chrzanienie. Bo nie potrafisz nic zrobić. Nie potrafisz pomóc sobie, nie mianuj się mentorem innych. Nawet z pozycji nad, jako ten, który przeżył, ten, który wlazł na górkę - nic nie zdziałasz. Jeśli jest taka konieczność, trzeba upaść, by wstać. Pozwól na to tym, którzy pod chmurami i widzą tylko jedno rozwiązanie: kamienistą ścieżkę w górę. I nawet, gdy przepaść świata ciemna przeraża głębią, nie wyciągajmy dłoni. Nawet w dobrej wierze. Niech idą, niech dotrą na szczyt samodzielnie. Otrzepią piach pretensji, skonfrontują prawdy własne i cudze. Tak, nie zdystansujesz się. Ale nic ci nie pozostaje, jak tylko czekać i patrzeć, co stanie się tam, w dole.
Dobre intencje pomagają, gdy nie są narzucane.
Ja nie mogę, i nikt nie może, o Boże! Boże.