Poniedziałek
rzuca ci rękawicę. Zwyczajnie szuka zaczepki. Robota się rozjeżdża, jajko
gotuje zbyt twardo, rajstopy puszczają złośliwe oko, telefon tarabani jak
nakręcony. Z tyłu głowy pięć milionów zaczętych spraw. Żadna nie kończy się jak
trzeba lub w ogóle. Nerwówka. Rozglądasz się za ujściem i bierzesz pierwsze,
bez jeńców. Chwytasz oszalały telefon i ciskasz na drugą stronę nabojami
wypełnionymi decybelami i furią. Bez poważnego powodu i absolutnie
niesprawiedliwie.
Gdy
po kilku godzinach opada w tobie ferment i zaczynasz żałować, pomysłów na zgrabne
przepraszam brak. Więc nie przepraszasz. Na lakonicznie i niby od niechcenia rzucone
pytanie, czy się przypadkiem nie złości o poranne wzburzenie, otrzymujesz
krótką i bezpretensjonalną odpowiedź. Nie. Bo byłaś wkurzona. A ja – winny czy
nie – akurat byłem pod ręką.
Ktoś
powiedział, że mężczyźni nigdy nie odgadną kobiet? No to mamy okaz cudu natury.
Jest nadzieja. To tak w ramach życzeń, chłopcy. Uczcie się.