niedziela, 26 czerwca 2011

Na wczasach w kurorcie...

...obowiązuje pewien bon ton. Etykieta, której winien przestrzegać każdy szanujący się urlopowicz. Odstępstwa są niemile widziane - najczęściej z ukosa, zdarza się, że z wyciągniętym palcem wskazującym.
Przede wszystkim trzeba wiedzieć, jak się nosić. Albo raczej, jak się nie nosić. Kalosze, nawet w kwiaty, nawet w kolorowe, nawet kiedy pada, nie zastąpią na nadmorskim deptaku piętnastocentymetrowych obcasów przymocowanych do stopy za pomocą paru pasków. Na beach party trzeba się zaprezentować, a że inne buty nie zmieściły się w walizce – to cena, którą warto ponieść. Umiejętność poruszania się w takim obuwiu (czasem deski się kończą i trzeba brnąć w piachu) to dar nie lada. I nie wszystkim dany.
Obuwie damskie już wiemy. Panowie bynajmniej nie są zwolnieni z uregulowań w tej materii. Nie ma znaczenia, czy klapek, czy sandał – wybór wedle upodobania. Tutaj z kolei obowiązuje to, co pod butem. Skarpetka mianowicie. Długość - nieco za kostkę, kolor - biały lub czarny, inne barwy byłyby zbytnią ekstrawagancją. Dopuszczalne są napisy typu puma lub ccc.
Ekscentryzm to domena pań. Tu na wiele można sobie pozwolić: kapelusze, świecidełka, sztuczne kwiaty, bransolety, chusty i co tam jeszcze, wszystko w obfitości wizualnej i dźwiękowej. Gwiazdę trzeba widzieć i słyszeć z daleka. Nie tylko dlatego, że usta jej się nie zamykają.
Makijaż. Obowiązkowy. Nigdy nie wiadomo, z której strony nadejdzie sława. Że skwar zalewa złotym potopem plażę – nie stanowi. Czoło gwiazdy musi być odpowiednio przypudrowane, oko podmalowane, odpuścić można sobie co najwyżej szminkę. W końcu stawiamy na naturę.
Repertuar dnia na wywczasach niezmienny. Od rana ciężka praca. Koc, ręcznik, parawan, napoje, pies pod jedną pachą (pisząc pies mam na myśli te małe, ruchliwe, piskliwe zwierzęta, które zapomniały urosnąć, a ktoś przez złośliwość wygolił im część futra), dziecko pod drugą, czasem jeszcze torebunia bo mam świeżo pomalowane paznokcie kochanie -  to zadanie mężczyzny. Kobieta pcha wózek bądź goni własny wdzięk i powab. Główne zajęcie całej rodziny, zaraz po mozolnym umoszczeniu się w grajdole, to posilanie się. Żeby zjeść, trzeba najpierw ustalić, co, a z tym wiąże się wybór miejsca zasłużonego obiadu. Dylemat niebagatelny. Czy rybka, czy pizza, czy schabowy. Czy Pod strzechą, czy U Hanki. Brak zdecydowania i kompromisów. Plażowa wojna domowa.
Ze scen w restauracji:
Jedno dziecko w wózku płacze, bo dostało mleko. Bądź go nie dostało. Drugie, bardziej samodzielne (potrafi walić kończynami w podłogę), płacze, bo chce frytki. Albo colę. W każdym razie płacze. Trzecie, przy sąsiednim stoliku płacze, bo tamte płaczą. Nie słychać własnych myśli ani pani zza bufetu, krzyczącej numer trzydzieści cztery proszę! Anielski chór. Wakacje. Jak miło.
Inna:
On – laptop. Ona – okno. Dyskusja ograniczona do ile można czekać na to piwo, podaj sól czy idę do toalety. Relaks, wypoczynek i cieszenie się sobą.
Z kolei obok zgoła odmienna para. On – sześćdziesiąt plus, niedokładnie zakryte braki w uczesaniu, dobry zegarek. Ona – dwadzieścia plus (bądź minus), długie nogi, trochę za słaby filtr przeciwsłoneczny. Rozmowa wielce ożywiona, on opowiada, ona zachwyca się jego elokwencją, perlisty śmiech, nie mówi: tato.
Korzystając z dobrodziejstw urlopu należy uważać, by upojny wypoczynek zbyt nas nie rozkojarzył. Nadmiar słońca może spowodować, że pomylimy partnera/partnerkę (a tu jesteś, kochanie…), wysłać sms-a nie tam, gdzie trzeba czy zjeść/wypić coś, co przecież nigdy nam nie służyło. Konsekwencje mogą piec bardziej, niż spalone ramiona.
I podstawowa zasada: turysta winien być skwaszony. Okazywanie entuzjazmu niewskazane, tym bardziej, że zawsze jest coś nie tak: za zimno, za gorąco, zbyt wieje, nie wieje, za mało słone, za drogo, za daleko, łóżko za twarde, za głośno, zbyt nudno, źle…
Reasumując: można się zmęczyć odpoczywaniem.
Chyba, że BIEGASZ.
Niewiele jest rzeczy lepszych od uczucia piasku, wiatru i wody pod stopami. Bieg brzegiem morza, boso – żadne najlepsze buty i trasy tego nie zastąpią. To jest ten moment, kiedy jesteś częścią świata, uśmiechniętą i szczęśliwą. Chłoniesz z każdym wdechem i krokiem harmonię, żyjesz. Nie potrafię napisać nic więcej, tego trzeba doświadczyć.

P.S. Tej pani udało się wyśpiewać to, czego mnie nie udało się opisać:
http://www.youtube.com/watch?v=G81xYwWCCAs&feature=related