niedziela, 25 marca 2012

współlokator

Bywa, że trzeba zmierzyć się z nie do końca pożądanymi zmianami. Constans nie istnieje. I dobrze, bo byłby przejmująco nudny. Przed nowym i nieznanym postawione zostało jakiś czas temu najsympatyczniejsze lokum w Sopocie; dokładnie, to z rozlewnią szczególnie udanej cytrynówki. Stanęło ono mianowicie przed koniecznością wymiany nie tylko okien (przez które zaprawdę widać świat), ale i lokatora. Choć trudno w to uwierzyć, nie każdy marzy o tym, by wiecznie rezydować w raju. To co, że przereklamowanym. Raj to raj. Z jednym wolnym pokojem.
Z uwagi na specyfikę i koloryt pozostałych domowników, profil poszukiwanego lokatora ograniczył się do płci nadobnej. Wiadomo, panowie nie rozumieją problemów z zespołem napięcia przedmiesiączkowego, pomiesiączkowego i międzymiesiączkowego. Do tego nie sprzątają i nie można od nich pożyczać ciuchów. Ogłoszenie zatem niosło treść jednoznacznie zdefiniowaną: poszukujemy współlokatorki. Wszystko zostało weń ujęte: że zamieszka ona w środkowej komnacie i dołączy do grona Sopockich Królowych Spod Lasu. Że, aby tak się stało, musi spełnić kilka królewskich wymogów. A więc dobrze, by była dziewczyną pracującą (taka się nie wyprowadzi po sesji), ewentualnie (bardzo ewentualnie) studentką, w wieku do 30 wiosen (cobyśmy się dogadały), niepalącą (lub mającą upodobanie w częstym przewietrzaniu się na zewnątrz budynku), lubiącą porządek (uwaga! dyżury sprzątania!), komunikatywną (chodzi o to, by wszystkim mieszkało się dobrze), wypłacalną (bo czynsz i opłaty muszą być uregulowane na czas), lubiącą peerelowskie klimaty (to NIE jest nowe budownictwo); gotować nie musi (choć byłoby miło; w tajniki przygotowania cytrynówki w razie czego byśmy ją wprowadziły). Napisałyśmy jeszcze kilka mniej istotnych szczegółów, o pięknej okolicy, ekskluzywnym sąsiedztwie, bla bla bla, podałyśmy detale lokalizacyjne i zaprosiłyśmy Królowe do składania ofert. Po opublikowaniu tegoż ogłoszenia usiadłyśmy wygodnie, poprawiłyśmy garderobę i wzięłyśmy głęboki oddech. Byłyśmy gotowe na szturm.
Nieoczekiwana cisza początkowo zaskoczyła. Naładowane na ofensywę telefony milczały. Droczyć można się przez chwilę, to nawet wciąga i dopinguje, ale niecierpliwość nasza (i niemiła ewentualność większego czynszu) paliła w stopy. Kilka spotkań na szczycie, gorących debat przy braku stołu – i zdecydowałyśmy zredukować nieco profil nowej domowniczki. No dobra, niech już będzie studentka, nie tylko w ostateczności, w ogóle niech będzie.
Ale telefony nadal głuche. Śmierdząca flauta. Rozkręcić, przedmuchać, podać pin.
Nic.
Przecież nie zażyczyłyśmy sobie nie wiadomo czego. Pominęłyśmy na przykład warunek zaprezentowania talentu wokalnego (dość istotna kwalifikacja w rzeczonym domostwie). Nie wspomniałyśmy też o egzaminie z kreskówek. Może ludzie nie mają poczucia humoru? Może nasze, jakże niekonwencjonalne, ogłoszenie, odstrasza? Kto o zdrowych zmysłach (o które siebie, na marginesie, nie posądzamy) zamieszcza podobny anons? Nikt go poważnie nie potraktuje.
Uspokojone takowym tłumaczeniem, zmieniłyśmy ogłoszenie na pospolite w formie i treści. Takie tam Sopot, wolny pokój w samodzielnym mieszkaniu, dla studentki.
I nic.
Żarty się skończyły. Nikt nie chciał z nami mieszkać! Samoocena i samozadowolenie spadały z prędkością światła. Razem z krzyżykami w kalendarzu.
I stało się. Zmuszone okolicznościami, z wielkim bólem i wbrew religijnym przekonaniom, drżącymi palcami dodałyśmy w naszej niepopularnej internetowej notce zapis dla studentki/studenta (czytaj: facet, cholera, też może być, co mamy robić?)
I przyszedł.
Stanął w ciemnym natenczas korytarzu - i gdzieś przepadły grobowe nastroje związane z  koniecznością wpuszczenia mężczyzny do gniazda sopockich amazonek. Właściwie to o co chodziło z tym współlokatorskim feminizmem?
Przyszedł i został. Są tacy, co twierdzą, że ma facet szczęście. Ja bym była oszczędna w przesadnym zazdroszczeniu. Komu można w tym układzie zazdrościć, i czy nie wypadałoby raczej współczuć, może napiszę następnym razem. O ile Ludek w Krainie Amazonek nie przetnie mi do tego czasu pępowiny z ruterem.