niedziela, 12 czerwca 2011

Bieganie raz jeszcze

No dobra. Choć zarzekam się, że moje bieganie jest dla przyjemności, nie dla bicia rekordów, to przyznać muszę, że nieśmiała myśl o starcie w jakimś masowym biegu mi towarzyszy. Intencja sformułowana dość dawno, ale bliżej niedoprecyzowana. Że nie tak od razu, że za jakiś czas i bez parcia na wynik. Wiecie, dla rekreacji, satysfakcji, paru fotek czy tam medalu na ścianie. Byle dobiec do mety, takie pitu pitu po trasie. Ble ble ble. Wiecie.
Pierwszy medal* prawie pojawił się w maju, ale konfiguracja czasoprzestrzeni nie sprzęgła się z układem planetarnym i ostatecznie nic z tego nie wyszło. Jak z wieloma innymi rzeczami. Dlatego należy robić, nie gadać. Ćwiczę tę umiejętność, powoli zaczyna wychodzić. W ramach praktyki zapisuję się na bieg i po pierwsze: wystartuję a po drugie: się nie skompromituję**.
Pytanie, dlaczego chcę startować, choć wcale nie jest mi to potrzebne? Ponieważ bieganie to dość samotny sport. Jesteśmy gatunkiem stadnym, więc (z małymi wyjątkami) szukamy towarzystwa. Bieganie od tej reguły nie odstaje. Wiadomo, lepiej w tłumie. Nawet narzucającym mordercze tempo. Jakoś tak się zadziało, że dyscyplina ta zrobiła się ostatnio szalenie popularna. Biegać jest modnie. Nagle zauważamy obfitość specjalistycznych pism, audycji, programów, stron internetowych, na zorganizowanych imprezach kończąc. I to nawet cyklicznych, typu: pobiegajmy sobie razem, będzie fajnie. No i jest, tyle że nie wszystkie te spotkania są dla wszystkich i nie zawsze jest do nich łatwy dostęp. Najczęściej żeby nie trenować samemu, trzeba po pierwsze znaleźć kogoś, kto zechce z tobą drałować, i po drugie biega na podobnym poziomie. To nie jest takie proste. Na przykładzie: od niedawna mam kompana do biegania. Kompan(ka) jest jeszcze większym amatorem, niż ja. Mówię „jeszcze”, bo jak tak dalej pójdzie, to będę musiała mocno spinać poślady, by dotrzymać kompanowi kroku. Postęp i zacięcie godne uznania, chylę czoła. Gdyby jednak samozaparcie kompana nie biło wszelkich dostępnych ludzkiej percepcji skal, zsynchronizowanie nasze byłoby trudne, by nie rzec: niemożliwe. Czynnikiem spajającym jest tu bezsprzecznie obustronny entuzjazm. A że podjudza go z jednej strony perspektywa węższego odbicia w lustrze, a z drugiej głosy w głowie, to mało istotne. Ważne, że mamy ochotę wspólnie liczyć mijane drzewa i gubić litry potu. Pozdrowienia dla kompana!
P.S. Usłyszałam wczoraj (dziś w zasadzie) od nowo poznanej, czyli z założenia bezstronnej osoby, że mam tendencję do umniejszania swoich możliwości. Nie wiem, może. Jeśli tak faktycznie jest, to zapewne dlatego, żeby nie zapeszyć. Podświadome chuchanie na zimne. Ale dobrze, postaram się, by w sobotę nie było pitu pitu, tylko porządny run. Czy stolica słyszy? Niech stolica pomięta, że obiecała pobiec w  gdyńskim Biegu Niepodległości. Tutaj jest dużo przyjemniej, zapewniamy wiatr od morza podczas biegu i kamikadze z kradzioną cytryną po.

* dla niewtajemniczonych: medal dostaje każdy, kto dotrze na własnych nogach do mety
** definicja wyrażenia „nie skompromitować się” nadal ewoluuje

18 komentarzy:

  1. Proponuję dołączyc do treningu skakankę(podstawa w boksie). A jakby była możliwośc to również ergometr wioślarski.
    ps.jednak nie można zalogowac się.Ciekawe dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Możliwość jest, a jakże. A co do problemu z zalogowaniem się, to dziwne - pod obserwatorami jest opcja "zaloguj się"

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale moment - ten boks to tutaj omyłkowo jakoś? Ja nikogo nie chcę bić

    OdpowiedzUsuń
  4. no wreszcie!!! będziemy trzymać kciuki na pustyni!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. 1.Trening skakanką to poważna sprawa. Służy np. koordynacji ruchów,łapie się wytrzymałosc i można wymieniac jeszcze.Poza tym zawodowcy w boksie zarabiają miliony i nie marnowaliby czasu na coś nieistotnego. Za ich sukcesem stoi oprócz wielu różnych takich niepozorna skakanka.
    2.Fakt.Babka nie musi bic. Ale facet musi,np. zbirów,którzy czepiają się jego babki. Jakie to romantyczne, ha.
    3.Cóż.Pod obserwatorami nic się nie wyświetla więc pewno znowu załapałem się na jakąś "czarną listę".

    OdpowiedzUsuń
  6. Do nadal Anonimowego:
    3. Wielu rzeczy jeszcze o życiu nie wiem, jeszcze mniej rozumiem. Na przykład, dlaczego tobie się "nie wyświetla", dlaczego "czarna lista" i dlaczego "znowu"? Uczę się jednak, że jak coś nie idzie, to należy to obejść (obiec) dookoła
    2. Nikt się jeszcze o mnie nie pobił (chyba). Za to dziś ja mam ochotę lać. Z wściekłości i kogo popadnie
    1. Z powyższym wiąże się to, że jakakolwiek zabawa ze skakanką byłaby dziś morderstwem. Na moich marzeniach. Oby nie okazało się, że one już są pogrzebane.

    OdpowiedzUsuń
  7. Marzenia sa po to zeby je spelniac! Wazne zeby nie pomylic ich z odbiciem gwiazd w tafli jeziora.

    OdpowiedzUsuń
  8. No na to nie mam komentarza. Mogę tylko zachłysnąć się formą i zapytać: ktoś zacz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Stolica usłyszała jasno i wyraznie :)
    Widze ze pali sie w Tobie pasja biegania do zywego - zazdroszcze Ci poniekad tego pierwszego dziewiczego biegu. Jezeli juz z biegu czerpiesz tyle radości to zmieszana jeszcze z adrenalina powoduje ze zamienia w pegaza. Za niedługi czas będziesz mogła powtórzyć słowa Cezara: "Vini, Vidi, Vici"
    bo już "kości zostały rzucone" :).

    A. ze Stolicy :)
    P.S. Widzę że komuś pomyliły się boks z bieganiem. To na B i to na B ale jednak takie różne.

    OdpowiedzUsuń
  10. Stolica obiecała relację z koncertów. Pamiętam, wyegzekwuję!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ktom ja? Podroznik, zwiedzilem i mysl zostawilem. pozdrawiam P jak podroznik

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę stolica obiecała relację z koncertów? ;). Niech i tak będzie...ale relacjonuję tylko obcując twarzą w twarz :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  13. A. ze Stolicy - ależ oczywiście, nie widzę innego sposobu :) Czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  14. a ja nie anonimowo bo wiedzę techniczną mam. o jedno "biegaczocezara" proszę. obym z emerżensi na mecie czekać nie musiała

    OdpowiedzUsuń
  15. 1. Skakanka zastępuje-uzupełnia bieganie. To jest motyw pisaniny. Boks tak naprawdę nie jest dla babeczek.
    2. Do czasu "skakanki" logowałem się jako nicktznikąd ale sobie myślę, że po pewnym wpisie (gdzie indziej) mogłem zostac ... zbanowany? Stąd czarna lista. Mylę się Fongrafko?

    OdpowiedzUsuń
  16. aleale ty masz na mecie czekać z szampanem, już mówiłam, tyle. Bo nie ma innej opcji, się pobiegnie i dobiegnie, żadnego disastera nie będzie, ot co! Niech los nie próbuje sobie ze mnie dworować, ja nie żartuję. Truskawkę łaskawie odpuszczam. I gratuluję wiedzy technicznej

    OdpowiedzUsuń
  17. nicktznikąd - nikogo nie zbanowałam jak dotąd, ale przyznam, że swoje sobie pomyślałam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń