czwartek, 23 maja 2013

bezdomność

dom
pudełko z dziurami
spuszczony wzrok
nie tędy droga
brak wspomnień
ironia. gorzka rozkosz
nie ja

i dom
głos w świńskiej kuchni
ziemniaki z parnika
kaflowy piec
Jej kwiaty, wciąż piękne
ściśnięta krtań
nowy krzyż. co stało się ze starym?

tu wrzawa tam cisza
dlaczego ta druga przemawia bardziej
niedosłowna tęsknota
tłumiona bezsilność pod zamkniętymi drzwiami
lecą z nich płaty jak łzy
bo tam, gdzie otwarte, nie chcę wchodzić

Mam klucz. Stary, ciężki. Pasował niegdyś do tych zamkniętych. Teraz nie. Chwilowo. Gdy zamknąć oczy, działa. Dwa obroty w lewo, znajomy chrzęst. 
Zapraszam, wejdź, progi są gościnne.
To nie będzie duży dom. Ale pojemny. Znajdzie się w nim wszystko, co odczuły stopy mieszkańców. Na ścianach zawisną słowa, które padły, a te, które nie zdążyły znajdą swe miejsce na werandzie. Jasnej, przestrzennej, bez cienia na niedomówienia. Tam powiedziane będzie to, co być ma. Przy winie i ptakach.
Dywanów nie będzie, bo pod nie zamiata się odpady ludzkiej ułomności. Drewno ma skrzypieć oddechami ludzi i psów. Nie będzie wątpliwości, tylko bujany fotel. I spiżarnia pełna radości w słoikach.

ta pani wie:
nie szukam niczego więcej
tylko móc pozostać tam

dodaj mi otuchy
zabierz mnie do domu

Nie otwieraj oczu. Otwórz drzwi.