Na
styku dwóch części filmu o tobie – blok reklam. Marketing własnego rozdźwięku.
Medialna rozprawa między tobą a tobą. Sędzia - kalosz, tylko którą parę
wybierze? Na razie śledzi obraz na ekranie, migawki jedna za drugą mieszają w
systemie ocen. Konkurs reklam. Czas start.
Pierwsza
zachwala obejrzaną już połowę. Scenariusz dość żwawy, pełno zwrotów akcji i
brak koherentności. Trochę luksusu na przemian z chronicznym debetem na
rachunku sumienia i woli. Nieprzespane na emocjach lata, morze wina i huśtawka
doznań. Śmiech, dużo śmiechu, całe butle łez. Gwarno, głośno wręcz, ktoś
wrzeszczy udając, że to koncert. Odjazd na decybelach histerii. Zmęczenie, ale
można je zakryć pudrem i jedziemy dalej. Życie to impreza, więc jest impreza.
Wykrzyknik. Lansowany produkt: innowacyjna mieszanka napoju energetycznego i
środków psychotropowych. Przed użyciem nie czytaj ulotki dołączonej do
opakowania, lecz skonsultuj się z terapeutą, gdyż każdy lęk niewłaściwie
stosowany zagraża twojemu życiu lub wątrobie. I nigdy nie pij piwa z kija. Pod kapslem
rausz jest lepszy.
Reklama
numer dwa. Zdaje się dotykać nietkniętego jeszcze scenariusza. Kursywa na
białej kartce pojawia się i znika, nie wie, co dalej. Może tylko podejrzewać. Snuć
wizje przemyślane bądź wymyślone. Tak tworzą się filmy najbardziej niezdrowe
dla oczu. Tych zza drugiej strony płotu. Sielsko anielsko, mała stabilizacjo
pogoni za cholera wie czym witaj. Jesteśmy starsi, jesteśmy mądrzejsi, nie dla
nas egzaltacje. Niewzruszeni szumnym naporem młodzieńczego buntu nieważne
przeciw czemu, byle przeciw, zapuszczamy korzenie w glebie działki, w którą
za dwadzieścia, jak dobrze pójdzie lat wkopiemy fundamenty własnego
em z grillem i starannie przyciętym żywopłotem. Spokój, tylko on nas umiłuje.
Jedynym szaleństwem będzie ironia wobec tego, co kiedyś, dawno temu pod dachem
wiejskiej dyskoteki, tudzież w koedukacyjnej toalecie najbardziej obleganego
klubu w metropolii. Będąc ponad to, pobłażliwie przymykamy oko na wspomnienia, bynajmniej
nie pobłażając potomnym. Nasze sylwetki niezłomne są, surowe i bez skazy. Gramy
w bycie społecznym kręgosłupem. I święcie wierzymy w tę rolę. Na reklamowym
banerze okazały napis promujący psychotropy. Bez energy drinków.
Trzecia
reklama urywa się w połowie. Zabrakło czasu antenowego. Zdążyłeś tylko zobaczyć
wahanie, wielki złoty znak zapytania na czarnym tle. Zapewne miała to być jedna
z tych inteligentnych kampanii z opóźnionym zapłonem, każąca chcącym czy nie konsumentom
ulicznych bilbordów przez kilka tygodni zastanawiać się nad jej konceptem. Cóż
bowiem oznacza ten symbol na ścianie wieżowca, dlaczego mnie niepokoi, czy
przez to wyłapuję go spośród setek komunikatów..? Czy mam się cofnąć do domu,
usiąść na kanapie i przemyśleć swoją drogę? Zmienić kierunek, posłuchać
wyciszanych głosów, przestać się wić? Napisać od nowa scenariusz, wcielić w
inną postać? Drugi plan na wierzch.
A
może to taka zabawa w bystrość, kto pierwszy, ten ma rabat.