Uprzejmie
informuję, że odwołuję jesień. W tym roku jej nie będzie. W związku z powyższym
nie będzie też jesiennej chandry i, co się z tym wiąże, ogólnoludzkiego i
ogólnopsiego zastoju. Wszelkie kwestie związane z marnotrawionymi długimi
wieczorami, niesmakiem listopadowej mgły, przygarbionymi od apatii plecami zostają,
proszę państwa, traktowane jako nieusprawiedliwione. Zobojętnienie rąk i oczu bo
pada czy wieje nie będzie pobłażane. Skala aktywności pozostaje na sierpniowym
poziomie. I proszę nie chować się za plecami parasola, od deszczu jeszcze nikt
nie umarł.
A Buka nie
istnieje.
Jeśli komukolwiek
mimo niniejszego komunikatu wydaje się, że jesień trwa w najlepsze, zostanie
poddany odpowiednio celowanej indoktrynacji. Dwa krótkie dzwonki do drzwi, nie
przedstawią się. Dyskusja z nimi nie ma sensu. Tak samo jak trwonienie dni w
czekaniu na wiosnę.
Wstań, no weź.