sobota, 23 lipca 2011

Tydzień drugi: kibicowanie

W stepie szerokim, którego okiem nawet sokolim nie zmierzysz
stała blondynka w bieli, czerwieni, wypatrywała rycerzy...

Parafraza zawarta w podtytule zdradziecko mnie demaskuje. Mądre dziewczynki cechuje wrodzony rozsądek; w efekcie nabytych przez lata doświadczeń wiedzą, że prawdziwych mężczyzn już nie ma; nawet tych mniej niż bardziej rycerskich. A tu, proszę, uchowała się taka, co nadal wierzy w Mikołaja. Wiecie, zawsze pod choinką znajdą się takie podarki, które nie wiadomo, kto zapakował. Poświąteczne dochodzenie nie odkrywa tajemnicy, dlatego sądzić trzeba, iż to sam Święty. Na tej samej zasadzie funkcjonuje religia żywej męskości. W końcu wiara z założenia ma być ślepa – to czego nigdy nie widziałeś, to czego nigdy nie słyszałeś.
Budujący jest fakt, że takich, jak ja, jest więcej. Zapełniają one hale podczas rozgrywek siatkarskich i narkotyzują się oparami testosteronu.
Moi państwo, tak. Jestem aktualnie zakochana w kilkunastu bez mała chłopcach. Tutaj nie obowiązuje reguła, że młodzież musi dorosnąć, zgolić kilka pierwszych wąsów, by można było nań spojrzeć. Ech. Proszę mi wybaczyć, ale co to są za pośladki! Ramiona! Nie tacy mali rycerze… Co jeden, to lepszy. I nawet rudy daje radę. Tak zwane  ciacha.
Teraz chwila na komentarze czytelników płci niepięknej na temat słabej kondycji współczesnych kobiet (jakie my jesteśmy powierzchowne, proste, itepe). Już? Mogę dalej? Dziękuję.
Bo tak naprawdę fascynacja siatkarzami* opiera się na prostym mechanizmie. Chodzi o to, że im wychodzi. Prezencja jest wypadkową ciężkiej pracy. Bo chyba nikt nie wątpi, że medale okupione są potem i krwią. Dajmy na porównanie polskich piłkarzy. Ktoś chce dyskutować? Jestem za tym, żeby PZPN zamienił się budżetem z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej. Albo najlepiej cały złożył mu w daninie, w zamian całując stopy Gruszki. To i tak byłoby zbyt wiele.
Lubię emocje, mecze siatkarzy dostarczają ich w dawce satysfakcjonującej. Można sobie pośpiewać, pokrzyczeć, popłakać, potańczyć, czasem schować się za kanapą, ogólnie: przypomnieć sąsiadom o swoim istnieniu. Jest Kurek, jest impreza. No i właśnie, drugi tydzień lipca stanął pod znakiem Ligi Światowej. Blondynka kibicuje.
Mam to ogromne szczęście, że w kolorowy volleyball world wprowadziła mnie Kobieta Znająca się Na Rzeczy. Ale ale! nie ułatwia to sprawy, gdyż jest ona nauczycielką wymagającą, i choć nie każe cytować z pamięci wymiarów i rozmiarów sami wiecie czego (nie wątpię, że je zna), to spróbuj strzelić gafę w stylu a dlaczego nie gra Świderski? Ten wyraz twarzy mówi wówczas wszystko: wzbudzasz moją litość, człowieku. Tak że uwaga, panowie - chcecie rozgrywać, nauczcie się zagrywać.
Nareszcie nasze podatki zaczynają przynosić wymierne korzyści: mamy taką na przykład Ergo Arenę, na której dzieją się rzeczy rangi wykraczającej poza płot okalający przydomowe podwórko. Grzechem byłoby więc oglądać rozgrywki panów siatkarzy w telewizorze, gdy za miedzą można ich powąchać. Moja prywatna mentorka - główny kierownik zamieszania - należy do grona optymistów marzycieli. Choć mało kto stawiał na to, by Polacy mieli stanąć na pudle ligi, ona z miesięcznym wyprzedzeniem zakupiła bilety na finały właśnie i nakazała szykować biało-czerwone kreacje. Im zaś bliżej finału, tym sytuacja przedstawiała się gorzej. Nie żeby dramatycznie, ale obawa była. A jak trwoga, to – wiadomo - do Boga. Modlitwa o mecz. Żarliwe błagania niewiast o pomyślność mężczyzn, okupione fantami. Dokładnie, w dzisiejszych czasach kapitalizmu nawet z Bogiem trzeba dobijać interesu. Kto ma uszy, niechaj słucha. Panie Boże, niech IM się  uda, niech NAM się uda, jeśli zobaczymy ICH w niedzielę, będziemy CO TYDZIEŃ na mszy
Słowo się rzekło. Można mnie odpytywać z homilii. Tym samym zamykam usta wszystkim, którzy zwą mnie złą kobietą. Ha! I co teraz powie?
A mecz? Naprawdę nie słyszeliście, jak się darłam…? Argentyńskie niebo płakało nad nami.
P.S. Na zakończenie muszę sobie pozwolić na pytanie, które kieruję do mentorki. Pani słucha: Wszyscy grają pięknie, a i tak wygrywa Brazylia. Tak mnie pani nauczyła. I co ja mam teraz z tym zrobić? Pogubiłam się.

*mowa teraz o polskiej reprezentacji, aczkolwiek niekoniecznie trzeba się ograniczać; nawet u Rosjan można coś interesującego wynaleźć