Tak
się jakoś składa, że gdy zimno i źle, pisanie idzie lepiej. Pytanie, czy to ze
względu na nieodpartą chęć schowania się przed niekorzystnymi (by nie rzec:
wrogimi) bodźcami z zewnątrz pod ciepłą pierzyną laptoka (ach ten slang), czy
może ze swoistych właściwości tych a nie innych palców, które, nazwijmy to
wprost, smutne są. Ewentualnie ironiczne. W ulubionej postaci melanżem obu
powyższych. Po wnikliwej analizie podmiotu piszącego trzeba bowiem stwierdzić,
że takie to czynniki nakręcają go, proszę państwa, do wydziergania paru słów. I
nie ma tu co lamentować, tak jest i już, a skoro któreś z jakichś trudno
wytłumaczalnych względów zagląda tu jeszcze, to z góry ma szlaban na
podejmowanie dyskusji.
No
bo ten koniec lata. On tak specyficznie nastraja, a może to ta płyta. Artykuł nie jest
sponsorowany, ale uczynię darmową reklamę młodemu panu, który i bez niej radzi
sobie świetnie. Pan Dawid o śmiesznym nieco nazwisku z siedzeniem w tytule
(takie mam skojarzenia, bynajmniej daleko posunięte) świadomie wykorzystał
media nastawione na masową rozrywkę i dzięki nim sklecił kompozycję utworów,
które zachwycają. Nie tylko mnie, zachwycają wielu, i to uznanych na rynku muzycznym,
ale tym rynku stojącym w opozycji do rozwrzeszczanego popodisco udającego rock
lub ambicję; jeśli kogoś urażę - nie przepraszam: mamy tego sporo, różne emtiwi,
eski, czy inne twory muzykopodobne. Choć nie zdziwiłabym się, gdyby wyżej
wspomniane w zgodzie z szanowanymi stacjami muzycznymi pana Dawida promowały –
przed pewnymi wartościami uciec się bowiem nie da i nawet obrazoburcy składają
w takich razach broń. I właśnie, pan Dawid i jego płyta, idealnie współgrają z
chęcią odcięcia się od chłodnego zewnętrza. I nie wiem już, czy to owo
wspomniane zimne z zewnątrz, czy słowa śpiewane przez pana Dawida, ale
przychodzą refleksje popychające do spisania ich. Czyli, mając na uwadze
dzisiejszą wyjściową myśl, niezbyt wesołe. Za chwilę damy spokój panu Dawidowi
i będzie mógł śpiewać sobie dalej, ale ten jeden jeszcze raz posłużymy się jego
znaną osobą do analizy końca lata w odczuciu skromnej autorki zdań kilku. Koniec
lata w znaczeniu daleko niedosłownym. A więc pan Dawid śpiewa o nieznajomym -
kimś bliżej niesprecyzowanym; dowolna (bardzo) interpretacja każe tu myśleć o
sobie samym jako osobie obcej. I proszę, jakie olśnienie, jaka myśl nagła? Taki
młody przecież piosenkarz, a odkrył tajemnicę problemów z komunikacją między ja a inni;
coś, czego mędrcy tego świata szukają całe lata na pustkowiach. A tu bach,
słuchasz piosenki, i - jeśli uważnie - to cierpniesz.
Jesteś kimś innym niż byłeś. Jesteś nieznany samemu sobie. A jeśli jesteś uczciwy i szczery uznasz, że jesteś podobny do największego swego wroga. W zasadzie jesteś taki, jak on. Jesteś nim. Witaj, nieznajomy. Nie chciałam twoich rad, a stosuję się do nich.
Jesteś kimś innym niż byłeś. Jesteś nieznany samemu sobie. A jeśli jesteś uczciwy i szczery uznasz, że jesteś podobny do największego swego wroga. W zasadzie jesteś taki, jak on. Jesteś nim. Witaj, nieznajomy. Nie chciałam twoich rad, a stosuję się do nich.