środa, 10 października 2012

nic dobrego

nie wynika z środy; jest ona tak samo niezlepiona, jak wtorek. Wtorki ogólnie są beznadziejne, z prostej przyczyny: nie mają nic do zaproponowania wobec stalowego smaku poniedziałku. Chciałoby się wstać i wyjść, zdjąć buty i po trawie uciec stąd. Ale do tego trzeba odwagi. I trawy.
Nic dobrego nie wynika z upływu czasu. Niby uczy, kształci, tworzy. Efekt mierny, poniżej przeciętnej. Dużo niżej, niż zaplanowano. Nie doskoczysz. 
Nic dobrego, nic. Co robić, jak odzyskać apetyt, czym zabić rozlazłość i bezsilność?
Kto wie?
Kto wierzy?
Kto podpala wiarę?