wtorek, 23 października 2012

homo sapiens bez internetu

Przedstawiam wam jego. Dwunożny wielce panujący od jakiś dwustu tysięcy lat. Ma łeb na karku i zdobycze pod paznokciami. Człowiek rozumny niegłupi jest, wszystko pojmuje. Ale czasem się zdarza niekompatybilność taka, że umiera sieć i trudno o zrozumienie. Ucięta cyberpępowina zmusza do niepowszednich zachowań. Musi wstać od komputera, musi zająć się czymś. Zapyta: czym? Na ile można sobie pozwolić w obcej strukturze czasu własnego? Wszystko jest dziwne i nietutejsze. Trzeba stąpać ostrożnie, by na nic się nie nadziać. Więc porusza się powoli, sprawdzając każdy centymetr, nieufnie stawia stopy. Nie poznaje swojej twarzy w lustrze. Odbicie w monitorze jest przyjemniejsze od tego skrzywionego szklaną nieczyszczoną powierzchnią w ramie. Odwraca więc spojrzenie, szuka. Na czym skupić wzrok.
Świat zmienił jakość. Ta kanapa naprawdę ma taki kolor? Kto ją wybierał? A, no tak... Zresztą, nieważne. To tylko mebel. One są od tego, by ich nie zauważać. Jak niektórych ludzi.
Co by tu… Już wie! Poczyta. Od dawna szukał na to czasu. No to znalazł. Książka… gdzie jest ta cholerna książka? Przecież gdzieś tu musi być. Była. Przydałoby się w końcu posprzątać. No chlew. Że jeszcze nie zginął w tym stosie śmieci. Pierwsze, co zrobi po lekturze, to porządki. Koniecznie.
Nagła myśl przerywa poszukiwania. Miał zamówić tę powieść. W internecie. Chyba nie zdążył…
Dobra, nie samą książką człowiek żyje. To jest doskonały moment, by zainaugurować rower. Stoi w przedpokoju nie tknięty od momentu zakupu (świetna okazja na allegro, taniej być nie mogło). Już miał w ręku dres (pamiętać, by go w końcu wyprać), już witał się z gąską, gdy tknęło go przeczucie jakieś. Myśl taka. Na meteo.pl pisali wczoraj o deszczu… Szybki rzut oka na okno. Wygląda, że nie pada… Ale meteo się nie myli, po co ryzykować. Nie ma co. Kiedy indziej.
Znów ten pełen skrępowania bezgłos. Świat bez sieci straszy ciszą. Człowiek zauważa ją, odbiera wszystkimi porami. Wdech, wydech. A dźwięk? Zegar. Tyka jak ten w pokoju babci. Ale pokoju już nie ma. Babci już nie ma. W niegdyś ciepłych, pachnących plackiem ścianach stoi martwa pustka. Wspaniałe lata pamiętają jedynie pożółkłe tapety w kwiatowy wzór. I piec. Kaflowy. Solidny. Już nie robią takich.
Telefon nie dzwoni. Dlaczego tak uparcie milczy? Może się popsuł? Takie gówno teraz robią. Chińskie badziewie.
Działa. No dobra, ja zadzwonię. W sumie obiecałem to zrobić. Kilka miesięcy temu. Oj tam, szczegół. W dzisiejszych, zapracowanych czasach to normalne. Znajomy głos w słuchawce prosi, by zostawić wiadomość. Oddzwoni. On też ma na poczcie podobny komunikat. Nigdy nie oddzwania.
W zasadzie dawno się z nikim nie spotkał na mieście. Jakaś kawa, piwo. Jest parę osób do obskoczenia. Nawet pięćset czterdzieści cztery osoby. Tylu ma przyjaciół. W statystykach. Dzwoni.
Kilkanaście minut później nieruchomo, z aparatem w dłoni, z niedowierzaniem ogląda swoją samotność. Nikt nie ma czasu. Jest piątkowe popołudnie! Jest piątkowe popołudnie. Jest piątkowe popołudnie..
Tykanie zegara zaczyna irytować. Przypomina o upływie czasu. I po co? Baterie, wyjąć baterie.
Nadal tyka. To spadają na ziemię złudzenia, jedno po drugim. Regularnie, w sekundowych odstępach. Kiedyś sekunda znaczyła niewiele. Teraz wżyna się w gardło jak tępy nóż.
Człowiek rozumny rozumny jest. Potrafi brać naukę z doświadczeń. Gdy odzyska internet, pierwszą rzeczą, jaką uczyni, to usunięcie niepotrzebnych, nieprawdziwych przyjaciół. Miał też zamówić książkę. Pamięta. I jeszcze kupi w sieci porządną wiatrówkę, by móc jeździć na rowerze niezależnie od pogody. Tylko najpierw sprawdzi pocztę, jakaś wiadomość przyszła. A, powiadomienie. Wymuskany goguś z biura naprzeciwko zmienił profilowe. Z wakacji chyba. Plaża jakaś. A kto to się pręży na zdjęciu obok…? No nie, znam, skomentuję…. Ha, ktoś już to polubił. Ooo, no proszę. Szanowny kolega z podstawówki, co to się stał prezesem. No no. A zagadam….
Nauka na przyszłość: nigdy więcej nie spóźnić się z rachunkiem za media. Homo sapiens. Homo internetus. Nowa teoria ewolucji: tylko do pewnego momentu gatunek się rozwija. Potem już tylko dostawca. Internetu. Sieci. Złudzeń.