bez
antenowej ciszy, przeszklonych ścian dzielących majestat tych, co mówią od
przeciętności tych, co słuchają, bez nastroju głębokiego wtajemniczenia,
zagadki drugiej strony lustra, konieczności wyłączenia telefonów pod groźbą
śmierci. Po prostu. Naprzeciw tego, który dzierży władzę - czyli mikrofon - od
lat, bez powinności bicia pokłonów i całowania w słynną mistrzowską dłoń, w
atmosferze spotkania przy kawie, a nie oficjalnej audiencji u papieża polskiej
hierarchii muzyki.
Niedźwiedź
siedzi. Z rękoma na kolanach, jak uczeń pod srogim okiem wychowawcy, uśmiecha
się skromnie. Onieśmielenie nikłym audytorium? Sześć osób na krzyż przyszło do
króla. Wstydź się, narodzie.
Ten
jednak tkwi na miejscu, niewzruszony, acz sympatyczny. Uśmiecha się nadal. On
wie. Ten spokój to chwila. W następnej będzie siła.
Moc
nadchodzi wraz z pierwszym słowem, z dobry
wieczór tak znanym od lat. Niedźwiedź przemówił. Aż dziwnie to widzieć, świętokradczy
gest ciekawskiego zuchwalca. Zawstydzony poddajesz się urokowi fal, płynących w
eter spod waszych stóp. Jesteś częścią pisanej na szpulach historii.
I nagle
krach. Kameralne grono rozpycha napływająca z ulicy gawiedź. Wszyscy chcą
zdjęcie z niedźwiedziem, parcie na mikrofon wyzwala zew krwi. Deptanie po
piętach, okrutne trzaskanie drzwi, szelest aparatów, awantury o lepsze pozycje.
Pani zasłania mi widok! A pani od kiedy ogląda radio? Oblepiony, święty stolik
pana z radia. Szczęśliwcy dopadli kantów ołtarza. Pozdrawiam babcię Małgosię,
babcię Marysię, dziadka Stasia i dziadka Henia, ciocię Helenę i Jolę z drugiej
ce. Z czających się reklamówek wysypują się książki spragnione autografów. Panie
niedźwiedź, ludzie się gapią – a nie mieli słuchać? Ten podpisuje, pozuje, taki
spokojny w szaleńczych błyskach lamp. Chciałam zrobić zdjęcie i ja. Ale nie
wyszło, jakieś takie zamazane. I dobrze. Nie należy burzyć porządku rzeczy. Trzeba
zostawić pewne ideały w kategoriach nieuchwytnej iluzji, za mistyczną obudową
odbiornika.
Radio
wychodzi do ludzi. Niechże już czyni to kościół. Byle nie odłam toruński.
Magia
radia? Tak, ale jak dawniej, mniej bezpośrednio, z odrobiną tajemnicy.
Tysiąc
pięćset osiemdziesiąte szóste wydanie listy za nami.