U.23: Mamy informacje o tym, co dzieje się z ludźmi na drugiej stronie globu i co więcej – możemy na to zareagować. Mamy ludzkość połączoną wspólną wiedzą i wspólnym zagrożeniem. Każdy, kto urodził się przed II wojną światową, ma być emigrantem w czasie, gdyż wzrastał pod niebem, na którym nie przelatywały satelity. Młode pokolenie zaś satelity traktuje jako coś normalnego. Zdaje sobie sprawę z łatwości unicestwienia życia
U.29: …i jednocześnie kompletnie nie pojmuje tej siły.
U.23: Teraz pisze się wiadomości sms i e-mail, i bez tej formy komunikacji ciężko wyobrazić sobie funkcjonowanie. Z zasłyszanej w radiu informacji wiem, iż według przeprowadzonych niedawno badań korzystanie z poczty internetowej „zabiera” 10% inteligencji.
U.29: Ciekawe, czy z perspektywy czasu już nie więcej?
U.23: Jedyne, co wykonujemy w miarę regularnie, to sprawdzanie, czy nie mamy nowych wiadomości. Takie rozkojarzenie prowadzi do ograniczenia naszego potencjału intelektualnego. Wydaje się, że z internetu korzystał już każdy, a telefon komórkowy to teraz absolutna konieczność.
U.29: Wydaje się nawet, że takie formy komunikacji zaczynają zastępować realne. Sugestywna może być tutaj reklama jednej z telewizji cyfrowych, w której pewna aktorka paraduje w papuciach i pidżamie po dworcu, sklepie czy banku, co ma pokazać technologiczne udogodnienia internetu. Nie musisz wychodzić z domu, by załatwić swoje sprawy. Trudno nie zgodzić się, iż we wspomnianych powyżej sytuacjach internet pozwala oszczędzić czas. O ile wygodniej jest kupić bilet siedząc przy komputerze, niż jechać na dworzec, odstać swoje w kolejce do informacji, potem w kolejce do kasy tylko po to, by potem usłyszeć na peronie z megafonu: „Pociąg relacji Kołobrzeg-Białystok jest opóźniony dziewięćdziesiąt minut. Opóźnienie może ulec zmianie” (i nikt się nie łudzi, że „zmiana” oznacza „zmniejszenie”). We wspomnianym spocie reklamowym pokazana jest jednak druga strona udogodnień, jakie dają nam nowoczesne środki komunikacji. W tych samych kapciach i śpiącej jeszcze fryzurze pani artystka siedzi przy stoliku z koleżanką zatopiona w kawie i ploteczkach. Nawet tutaj masz, człowieku, łatwiej: naprawdę nie musisz wychodzić z domu, na spotkanie ze znajomymi też. Pogadasz sobie z nimi na czacie, na Facebooku, ewentualnie wyślesz maila. I święty spokój.
Zygmunt Bauman wypowiedział się ostatnio, że towarzystwo wchodzi do naszych pokoi przez ekran komputera zamiast drzwiami*. Podaje, że potrzeba natychmiastowego kontaktu, dzięki której tak oszałamiająco rozwinął się rynek portali społecznościowych, to nowa forma narkotyku. Dlatego, że samotność nas przeraża, a my zabijamy ten strach posiłkując się najłatwiejszym i najbardziej dostępnym z możliwych narzędziem: klawiaturą. Taka sama obietnica tego, że nigdy nie będziemy sami była wcześniej powodem kariery walkmanów. Zapełniały one jednak pustkę ciszy wokół nas tylko w pewnym stopniu, zapomnieć o niej pozwolił dopiero internet. Młody człowiek wciągnięty w Facebooka twierdzi, że w ciągu jednego dnia może zdobyć 500 przyjaciół. Jak to brzmi. Komunikacja wirtualna wygrała z realną. Dlaczego? Ponieważ dostęp do internetu jest nieograniczony i zawsze, o każdej porze dnia i nocy, możemy sobie wygenerować złudne towarzystwo. Dodatkowo tutaj nie ma zobowiązań. Przyjacielowi offline musisz w razie potrzeby pomóc, tych online traktuje się inaczej. Zawsze można użyć opcji „Niedostępny” bądź klawisza „Delete” i problem z głowy. Jak podsumowuje to Bauman, nigdy nie byliśmy wolni do tego stopnia. Ale ta wolność jest groźna, ponieważ pokazuje nam, że aby uniknąć samotności, wyeliminowaliśmy ze swego życia prawdziwego partnera. Że zacytuję Baumana: To wynalazek w rodzaju piwa bezalkoholowego albo beztłuszczowego masła.
U.23: Skoro szalony wiek dwudziesty zmienił zasady gry, to dwudziesty pierwszy nie będzie gorszy
U.29:… raczej lepszy?
U.23: …i tak, jak w poprzednim stuleciu rzeczywistość stawała się bardzo, bardzo szybko, tak teraz „jest” szybciej, szybciej, jeszcze szybciej. Możemy być tak rozpędzeni, że tego już nie zauważamy. A gdzie miejsce na refleksję o własnej tożsamości? Wpisując w wyszukiwarce internetowej hasło „kultura”, można doszukać się naprawdę zaskakujących rzeczy. Czy to znak naszych czasów? Zapewne tak i w równym stopniu nie.
Nie za wiele pozwoliłam się dziś wypowiedzieć U.23, następnym razem obiecuję będzie inaczej.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnicktznikad: Ba! A z możliwości publikowania w internecie autorzy blogów.
OdpowiedzUsuń(no ale co - zupełnie nie zgadzasz się ze stanowiskiem Baumana?)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo więc tak:
OdpowiedzUsuń1. Nie czuję się na siłach, by móc odpowiadać za czyjąś samotność, a już w ogóle za czyjąś filozofię
2. Nie uważam jednakże, by brak sprzężenia między ludźmi spowodowany był przez celowo stworzoną doktrynę. Nie możemy nikogo obwiniać za swoją gnuśność i partactwo w stosunkach międzyludzkich
3. Stąd też nie uważam, by baumanowski atak na zakleszczenie w sieci był próbą wytłumaczenia się ze skutków spowodowanych teorią ponowoczesności
4. I nie bylibyśmy tacy biedni i zagubieni, gdyby nie było to dla nas wygodne. Postęp cywilizacyjny i technologiczny dzieje się dla naszego lenistwa. Niestety, wypadkową jest przewaga sztucznych kontaktów, enter zamiast uścisku dłoni
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO kurczę, nicktznikad... Mam odpowiadać za każdego człowieka? Jesteśmy tacy różni, tacy inni. Nawet, jeśli Twoja antenka tego nie wyczuwa, to tak jest. Myślę, że dla każdego człowieka najważniejsze jest szczęście, tylko każdy z nas interpretuje je inaczej. Mogę więc odpowiedzieć bardzo subiektywnie, że szczęściem jest drugi (trzeci, czwarty, piąty) człowiek, czyli uczucia, przyjaźnie. Bo nawet jeśli robimy coś dla siebie, dla własnego dobra i rozwoju, to chcemy tym (satysfakcją, wynikami, efektami) dzielić się z kimś, kto jest obok. Ale, Marsjaninie, to jest moje zdanie i być może, jeśli zaczepisz antenką kogoś innego, odpowie Ci inaczej...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiesz, znam kogoś, kto powiedziałby: w życiu najważniejsza jest cukrzyca. Jak na nią nie cierpisz, jesteś szczęśliwym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńNicktznikad, nie każ mi się stawiać w takiej sytuacji. Nie każ mi odpowiadać na takie pytanie. Chyba jestem szczęśliwa, że nie muszę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeszcze bardziej szanowny komentatorze mojego bloga Nicktznikad:
OdpowiedzUsuń1. Cieszę się że zostałam zwolniona z dawania odpowiedzi na trudne pytanie o priorytety w życiu każdego człowieka.
2. Filozofia nigdy nie byłą moją mocną stroną, mogę tam sobie czasem pocytować myślicieli, bywa nawet, że się z nimi w pewnych kwestiach zgadzać, ale chyba potrafię bez nieustannych nad nimi rozważań się obejść. Tym bardziej cieszy Twoja uwaga o trafności moich maluczkich spostrzeżeń
3. Może i masz rację, że postęp technologiczny wcale nie zmienia natury świata. Myślę jednak, że zmienia jej oblicze
4. Cieszę się jednakże, że moje deliberowanie ma oddźwięk w postaci Twoich komentarzy. I nawet, jeśli jesteś jedynym czytelnikiem mojego bloga, to warto go pisać - właśnie dla takich dyskusji.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo to mam nowe zadanie: przeczytać "Egipcjanina...". Uczciwie przyznaję, że nie znam żadnej książki Waltariego. Uważam zresztą, że czytam zdecydowanie za mało (chciałoby się wydłużyć dobę o jakieś dwie godziny; tryb dwudziestoczterogodzinny jakoś tak nie wystarcza na wszystkie rzeczy, które chciałoby się robić - zresztą to jest świetny temat na wpis; doskonały). Zanim jednak uzupełnię regał o kolejną pozycję z serii "przeczytać koniecznie" (lista jest długa), zakończę temat kryzysu tożsamości. A potem napiszę o czymś lekkim, dla równowagi. I dla tych, których kryzys już zmęczył (wiem, że są).
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNicktznikad: polecam współczesną młodą poezję. Przez młodą rozumiem i to, że napisana niedawno, jak i to, że młodego autora. Jestem od jakiegoś czasu pod wrażeniem Jakobe Mansztajna i jego tomiku poezji "Wiedeński high life". Poezja nieco inaczej. A nadmienić należy, że nigdy miłośnikiem liryki nie byłam.
OdpowiedzUsuń